Experiments in Lyrical Reportage: Jarosław Mikołajewski
1. Zwięzłość
Skrótowość relacji to coś, co sobie z góry tu założyłem. Jest bliska mojej zmienności, mojemu zniecierpliwieniu pisaniem, które zabiera mi fizycznie niezaangażowane przeżywanie. Kiedy piszę, przeżywam mniej. Ta reguła nie dotyczy może tylko wierszy, które piszę tylko wtedy, kiedy jestem w tej dziwnej chwili światła i łaski, z której śmieją się niepoeci, a której ja wciąż wyczekuję. I wtedy sam wiersz jest przeżyciem. Każde jego słowo i pauza. A relacja to przecież wysiłek.
Myślę z wdzięcznością o tej wyidealizowanej nicości, jaką jest bóg. O tym, że zrobił mnie poetą. Bo to on, który jest jakąś nią i jakimś nim, a w dodatku niedosadnym niczym, dał mi ten los. To czym jestem. Poetą. Który myślę pokręconymi słowami, szybkimi mostami nieodpartych skojarzeń. Zdaniami, jakimi rzadko się mówi. Rejestratorem bardzo krótkich połączeń i spięć. Pewnie także dlatego piszę właśnie reportaż (o ile jest to reportaż). Bo reportaż niecierpliwych jest wierszem obstającym przy dosłowności. A wiersz bywa reportażem zaciekawionych. Ach, dobrze powiedziane. Ucieszą się ptaki na wysokich gałęziach.
Brevity
The brevity of this reportage is something I've planned for from the start. It aligns with my own tendency to be restless, and my impatience with writing, which physically interrupts the experience of simply living. When I write, I experience less. This rule does not just apply to poems, which I only write in those rare moments of light and grace, the ones non-poets laugh at, but which I still long for. In those moments, the poem itself is an experience. Every word, every pause. A reportage, on the other hand, is an effort.
I think with gratitude about this idealized nothingness that is God. About the fact that he made me a poet. Because it is he—who is both a she and a he, plus something ineffable—that gave me this fate. This is what I am: a poet. Someone who thinks in twisted words, in quick bridges of irresistible associations. In sentences rarely spoken. A recorder of brief connections and tensions. That’s probably why I write reportage (if it can even be called reportage). Because an impatient reportage is a poem bound to literalism. And a poem can sometimes be a reportage for the curious. Ah, well put. The birds on the high branches will rejoice.
Translation by Adriana Oniță
2. Tylko tam jest Italia
Idę do portu, bo jak tu mi nie iść skoro na przestrzał każdej ulicy widzę morze?
Kiedy po drodze widzę maszt nieruchomego, bo sztucznego okrętu instalacji, która jest pomnikiem, uprzytomniam sobie że Marsala to najważniejsze miejsce dla dzieła i legendy zjednoczenia Włoch: 11 móc 1860 roku około tysiąca ochotników Królestwa Sardynii wylądowało w Marsali, żeby pod dowództwem Giuseppe Garibaldiego obalić burbońskie władze Królestwa Obojga Sycylii i zlepić włoskie skrawki państwa i społeczeństwa.
Jestem więc tutaj, w tym właśnie miejscu, 10 dni po rocznicy, i widzę rzecz dziwną i jątrzącą. Szybko zdaję sobie sprawę, że potworną. Schody wokół masztu, który jest eksponowaną częścią pomnika Risorgimenta, zawalone są śmieciami, butelkami, kondonami i czym tam jeszcze. Wszędzie na barierach – chuje i przekleństwa czarnym sprayem. Ssij, suko. Pierdol się. Całuj aż wyrwiesz mi oddech. Kocham cię chuju… To cytaty wzięte na chybił trafił, pierwsze lepsze, żebyście poczuli siłę narodowych uniesień w miejscu, w którym – powtarzam – Giuseppe Garibaldi z tysiącem czerwonych koszul zszedł na ląd, żeby stworzyć Włochy. Ponad zabazgranym i splugawionym piedestałem – żelazne, pordzewiałe ogrodzenie z wyciętymi nazwiskami bohaterów, ładnie podświetlanych przez jaskrawe słońce.
I nagle za moimi plecami – ryk. Gniewu. Zgorszenia. Dzikości.
— Co to ma być!...
Mężczyzna w moim wieku referuje krzykiem innemu, który jeszcze się wspina po schodach i nie wie, co za chwilę zobaczy.
— Przecież to święte miejsce!!! Bydlaki!!!
Chyba nie ma na myśli autorów, którzy bluznęli sobie czarno na białym poza narodową cenzurą.
— Wzięliby szmaty i wytarli!... Albo zamalowali!...
— Wstyd – wtóruje mu towarzysz wycieczki.
A ja coraz jaśniej widzę jedną z przyczyn faszystowskich sympatii wielu Włochów z północy, których wychowano w idei „włoskiego braterstwa”, i z elegijną pamięcią o czytanym w dzieciństwie „Sercu” Edmondo De Amicisa przyjeżdżają z dziećmi i wnukami do założycielskiej Marsali na rodzinną lekcję historii i patriotyzmu, i przecierają oczy widząc, jak witają je suki, pizdy i tysiąc chujów.
Zanim odejdą, mężczyźni odwracają się żeby powiedzieć mi na pożegnanie wizjonerskie:
— Dzisiaj tylko tam jest Italia… To jedyny znak Garibaldiego…
I pokazują na włoską flagę, która walczy z wiatrem na dwudziestym czy osiemnastym piętrze wysokiego bloku po drugiej stronie ulicy. Na szczycie. Jak na ceglanym maszcie.
Idąc za nimi czytam jeszcze ostatnie napisy w rodzaju „Salvini to szakal”, schodzę między rozstawione stragany niewielkiego targu. Kwiaty, jajka, cebula, przyprawy, orzechy. Starszy mężczyzna z brodą Krzysia Karaska, czyli z długą siwą brodą bez wąsów, sprzedaje woreczki z listkami wawrzynu.
Pytam, czy sam uzbierał.
Kiwa głową na tak.
— W ogródku i w górach – dopowiada. – W Salemi.
Solo c'è l'Italia
Vado al porto. Come non andarci se di straforo ad ogni strada vedo il mare?
Quando intravedo l’albero della nave artificiale che costituisce un monumento, mi voglio concentrare sul fatto che Marsala è il luogo più importante per l’opera mitica dell’Unità d’Italia. Ed io sono qua, in questo luogo e non un altro, un polacco che considera l’Italia una seconda, se non la prima patria e matria, nominato grande ufficiale con tanto di stella della solidarietà italiana, e sto vedendo una cosa strana e preoccupante. E subito mi rendo conto che si tratta di una cosa anche mostruosa. Le scale attorno al monumento che sono anche una parte ben esposta del monumento al Risorgimento, sono ricoperte di immondizie, bottiglie, preservativi e quel che vuoi. Dappertutto, scritti e disegnati con spray nero: Suca, Cagna, vaffanculo, bacia fin quando mi strapperai il respiro, ti amo cazzone… Sono citazioni prese a casaccio, dai muri di recinzione e dai miei fogli di carta. Cito parolacce prese a casaccio affinché voi sentiate la forza delle esaltazioni nazionali nel luogo in cui – ripeto – Giuseppe Garibaldi scese con le mille camicie rosse per far nascere l’Italia. Sopra il piedistallo massacrato e offeso – recinto di metallo, rispettoso, con nomi ritagliati degli eroi, graziosamente illuminati dal sole. E ad un certo momento – un urlo. D’ira. Indignazione. Furia.
Un uomo alle mie spalle, della mia età, allarma un suo compagno che continua a salire e non sa cosa vedrà. Nell’urlare non usa mezzi termini.
— Ma è un luogo veramente sacro! Mascalzoni!
Penso non abbia in mente chi ha imbrattato il monumento con il vomito nero al di là della censura nazionale contro i politici e contro le autorità locali.
— Ma che prendano degli stracci e puliscano. Oppure coprano con vernice bianca…
Ed io sempre più chiara vedo la ragione delle simpatie fasciste di non pochi italiani educati sul modello patriottico e sulle letture del Cuore di Edmondo De Amicis, che arrivano a Marsala con figli e nipoti per una familiare ed intima lezione di storia e di patriottismo, e non credono ai propri occhi nel vedere un’infinità di cagne, cazzi e fighe.
Traduzione di Jarosław Mikołajewski, riveduta da Nicolò Messina.
Published with the author's and translators’ permissions. Copyright © 2024 original prose in Polish by Jarosław Mikołajewski.
Jarosław Mikołajewski, born in Warsaw, Poland, is a poet, journalist, essayist, and a leading translator from Italian to Polish. He has authored numerous reportage books, poetry and theater projects, translations, and children’s books. In Italy, two of his works, Uccisioni per amore (Forum Editrice, 2008) and Tè per un cammello. Ovvero i casi e i casini dell’investigatore McCoy (Forum Editrice, 2005), were published in translations by Silvano De Fanti. His notable translation work includes texts by Dante, Petrarch, Michelangelo, Leopardi, Montale, Ungaretti, Pavese, Pasolini, and Levi. Currently, Mikołajewski contributes to Gazeta Wyborcza, with a focus on Italian and Mediterranean issues. His primary interests involve migration and the role of culture, especially art, in addressing social challenges and supporting immigrant integration in Europe.
What is Otium?
Otium is a cultural center founded in 2013 by Barbara Lottero in Marsala, Italy, fueled by the idea that books and reading are essential to our humanity. It was created as a welcoming space for people to come together and freely explore cultural topics in an informal way.
Over the past eleven years, Otium has grown and evolved while staying true to its core mission: promoting reading as a pathway to personal and social growth. Otium manages a social grassroots and accredited library, a bookshop, and event space. In the last decade, Otium has hosted 242 events, covering everything from books, music, and theater to food and wine tastings, educational projects, and creative workshops.
Follow Otium’s journey on Instagram, Facebook, and their website.